Historia i zasięg występowania
Tury - wg wielu źródeł wymarli protoplaści dzisiejszego bydła domowego - zamieszkiwały Ziemię już około 2 mln lat temu. Ich najstarszym znanym przodkiem był prawdopodobnie gaur – dziki wół indyjski. Tury były w plejstocenie i holocenie zwierzętami licznie i pospolicie występującymi w Europie (poza Irlandią i Skandynawią), środkowej Azji, na półwyspie Indyjskim i w północnej Afryce[1]. Zamieszkiwały nawet Sycylię. Znalazły się tam jeszcze przed oddzieleniem się wyspy od kontynentu; z czasem, w wyniku ewolucji powstała z nich lokalna, znacznie mniejsza odmiana bydła.
W czasach historycznych wyodrębniły się 3 podgatunki tura:
- Bos primigenius namadicus – pierwotny podgatunek, który pojawił się na Ziemi 2 mln lat temu, występujący na Półwyspie Indyjskim, skąd zwierzęta rozprzestrzeniły się na tereny Azji i Europy oraz północnej Afryki. Około 9 tysięcy lat temu (Indie, Meopotamia) został udomowiony jako zebu (Bos indicus).
- Bos primigenius primigenius – występujący w Europie i środkowej Azji, istniejący na Ziemi do XVII w., udomowiony 8 tysięcy lat temu na Bliskim Wschodzie.
- Bos primigenius africanus – występujący w północnej Afryce, najprawdopodobniej wymarły w starożytności.
Zasięg występowania tura z wyodrębnieniem jego trzech podgatunków.
Opracował: Christophe Cagé, 2007.
Wymieranie
Wymieranie turów w Europie następowało stopniowo, z zachodu na wschód. Do V w.n.e. tury wyginęły na terenie Półwyspu Iberyjskiego, Apenińskiego, Bałkańskiego i Azji Mniejszej. W X w. zniknęły zupełnie z terenów Francji, a na przełomie XI i XII w. z terenów Anglii i Niemiec (poza ostatnią ostoją turów w Lesie Neuburskim w Bawarii – ostatni okaz padł tam w 1470 roku).
W XV w. żyły już jedynie w Polsce. Ponadto powszechnie uważa się, że spotykano je w tym czasie już tylko na Mazowszu, gdzie uważane były za zwierzęta rzadkie. Zajmowały tereny ówczesnej puszczy sochaczewskiej, na którą składały się Puszcze: Bolemowska (ok. 6 tys. ha), Jaktorowska (ok. 6 tys. ha) i Wiskicka (ok. 13,6 tys. ha)[2]. Z tej ostatniej, największej, wyodrębniły się w późniejszym czasie puszcze: Korabiowska i Miedniewicka. Najdłużej, do początków XVII w., zwierzęta te utrzymały się w Puszczy Jaktorowskiej, na powierzchni około 60 km2.
Przyczyny wyginięcia
Na wyginięcie turów złożyło się kilka przyczyn. Jedną z nich było zawężanie ich naturalnych siedlisk wystepowania. Tury, jako zwierzęta leśne, ciepłolubne, o ogromnej masie, potrzebowały do życia rozległych puszcz. Szybki rozwój osadnictwa i rolnictwa skutkował intensywnym wycinaniem lasów. Powodowało to płoszenie zwierząt i trudności w zdobyciu pokarmu.
Zwierzęta te były ponadto licznie zabijane, co uznawane było za dowód męstwa, siły i odwagi, przynosiło w opinii publicznej sławę i podziw. Już w czasach starożytnych tury sprowadzano z Galii i Germanii, a następnie wykorzystywano do krwawych walk niewolników i gladiatorów na arenach Imperium Rzymskiego. Stały się zwierzyną łowną egipskich faraonów i królów Asyrii. Były też cennym i ekscytującym obiektem królewskich i szlacheckich polowań, ale i kłusownictwa, odkąd przywilej polowania na nie pozostał jedynie w rękach monarchy i książąt. Na temat polowań na tury w Polsce pisze niejednokrotnie Henryk Sienkiewicz w powieści “Krzyżacy”. Jan Długosz w „Kronice Polski“ wspomina o polowaniu Władysława Jagiełły na tury na Mazowszu, w lasach Wiskickich.
Tury stanowiły dla ludzi źródło pożywienia. Mięso turów, poza zwyczajowym serwowaniem na stołach królewskich, stanowiło cenny i obfity zapas prowiantowy przed długimi wyprawami wojennymi. Za panowania Władysława Jagiełły mięso z upolowanych turów, żubrów, łosi i innej grubej zwierzyny solono, pakowano do beczek i spławiano rzekami, w kierunku planowanych pól bitew. Ostatnie wielkie polowanie odbyło się 14 lutego 1410 roku w celu zaopatrzenia armii polsko-litewskiej przed bitwą pod Grunwaldem.
Poza mięsem, z turów pozyskiwano trofea myśliwskie. Najbardziej pożądane były imponujące rogi, z których wyrabiane były bogato zdobione puchary[3] i instrumenty muzyczne[4]. Rogi tura wypełnione woskiem wykorzystywano również do produkcji lamp górniczych przez wielickich gwarków. Nie gardzono też skórą (często wieszaną chociażby w izbach rycerskich lub przerabianą na odzież) czy grzywą z łba zwierzęcia, która miała podobno moc talizmanu – kobietom przynosiła łatwość porodów i zapobiegała poronieniom. Tę samą właściwość przypisywano pasom ze skóry tura skrzętnie noszonym przez ciężarne.
Kolejnymi czynnikami osłabiającymi populację turów stały się srogie zimy (zwierzęta kiepsko znosiły długotrwałe mrozy) oraz choroby zakaźne zawleczone z hodowli bydła i trzody chlewnej. Konie i krowy pasły się często na „turzych“ łąkach, a świnie wypuszczane były do lasów, gdzie jadły m.in. żołędzie. W lustracjach województwa rawskiego z 1602 r. czytamy: „…było więcej (turów), lecz powietrzem zarażeni od inszego bydła, niemało ich pozdychało“.
Zawleczone choroby miały w szczególności negatywny wpływ na mało liczne, izolowane, niezróżnicowane genetycznie stado jaktorowskich turów. Do utrzymania dobrej kondycji każdych zwierząt potrzebna jest częsta wymiana materiału genetycznego z rozległej puli genowej. W przeciwnym razie populacja ulega degradacji; osobniki są mało odporne i pojawiają się m.in. wady wrodzone.
Polowania w Polsce
W średniowieczu prawa i przywileje przysługujące wyłącznie panującemu zwane były regaliami (łac. regale). Dotyczyły wielu dziedzin gospodarki, takich jak np. rybołóstwo, górnictwo czy bartnictwo. Jedynie władcy korzystali z transportu rzecznego i pobierali opłaty targowe. Jednym z ważniejszych przywilejów o znaczeniu prestiżowym były regale łowieckie. Zakładały wyłączność monarchy i książąt do „polowania wielkiego“ (na grubą zwierzynę, np. tury, niedźwiedzie, łosie, jelenie czy dziki), a nieraz także do lasów znajdujących się w obszarze jego władania. Uboższej ludności pozostawało jedynie prawo do „polowania małego“ (np. na lisy, zające, kuny czy ptaki). Nieprzestrzeganie prawa przez ludność – np. zabicie tura – wiązało się ze znacznymi karami, w tym z karą śmierci.
Znanym miłośnikiem polowań był Władysław Jagiełło. Dysponował wtedy chociażby puszczą Białowieską. Chętnie przyjeżdzał jednak na polowania do puszczy Sochaczewskiej, zwanej też Wiskicką, którą dysponował z kolei książę Siemowit IV[5]. Częste odwiedziny Jagiełły spowodowane były także względami rodzinnymi – przebywała tu jego siostra Aleksandra Olgierdówna, żona Siemowita IV, wraz z dziećmi. Pierwsza wizyta króla Władysława w Wiskitkach miała miejsce w 1410 roku, gdy wracał spod Grunwaldu, o czym pisze Jan Długosz:
„(…) król polski Władysław wyjechawszy z Brześcia, przez Przedecz, Łęczycę i Łowicz przybył do Wiskitek, a tam z wielką serdecznością i honorami przyjął go i potraktował książę Siemowit i jego małżonka, rodzona siostra króla, Aleksandra i ich pięciu synów: Siemowit, Władysław, Aleksander, Trojden i Kazimierz. A po czterech dniach, w czasie których zajmował się polowaniem, wyjechawszy z Wiskitek przybył przez Osuchów, Badków i Stromiec do Jedlnej i spędził tam święta Bożego Narodzenia“.
Kronikarz wspomina również, że po zawarciu pokoju z krzyżakami w 1422 roku, Jagiełło
„po złożeniu Bogu dziękczynienia i spełnienia ślubów uroczystych w Poznaniu, przez Pyzdry i Szadek udawszy się na Mazowsze, w Wiskitkach oddawał się łowom na woły leśne, które po polsku turami zowią". Felicjan Kozłowski dodaje, iż król w tym czasie „znowu odwiedził swoją siostrę Aleksandrę w Płocku“.
Po śmierci męża, w 1426 roku, Aleksandra przeniosła się do ziemi rawskiej. W 1433 roku Władysław Jagiełło przebywając (w odwiedzinach u siostry) w Rawie Mazowieckiej także polował pod Wiskitkami. Zatem za czasów króla Władysława polowania na tury odbyły się jedynie 3 razy.
Dziad Jagiełły – wielki książę litewski Giedymin – również słynął z zamiłowania do łowiectwa. W 1320 roku zabił podobno własnoręcznie wielkiego tura na górze Świętoroha, niedaleko Wilna.
W 1471 r. polował na nie również najmłodszy syn Władysława, Kazimierz Jagiellończyk. Od lat 60. XVI w. zupełnie zaprzestano polowań na tury, próbując tym samym ratować ginący już gatunek.
Rogi czy skóry ze wszystkich padłych turów przekazywane były ich właścicielowi, czyli panującemu władcy. Upolowane tury były również wysyłane w podarunkach największym osobistościom, łącznie z papieżem. Król Zygmunt I Stary podarował mięso tura Karolowi V Habsburgowi, Królowa Bona z kolei przesłała cesarzowej dwa pasy ze skóry tura. Władysław Jagiełło podarował tura na sobór w Konstancji dla papieża. Zygmunt August podarował tura Zygmuntowi Herbersteinowi.
Polowania na tury należały do elitarnych rozrywek, z którymi związane były wielkie przygotowania (dobór strojów, broni i doświadczonych łowczych), obyczaje i ceremoniały, chętnie opisywane w średniowiecznej literaturze.
Ochrona turów
Mazowieckie lasy stały się ostatnią ostoją turów na świecie. Powodem tego były przede wszystkim korzystne warunki przyrodnicze (zachowane rozległe pierwotne puszcze, z licznymi bagnami, polanami, podmokłymi śródleśnymi łąkami oraz rzekami), jak i dobrze na tamtejsze czasy rozwinięta prawna i praktyczna ochrona gatunku (jedna z pierwszych na świecie świadomych prób ochrony czynnej gatunku zagrożonego wyginięciem!). Puszczę Jaktorowską chroniły specjalne traktaty książąt mazowieckich, a po włączeniu tych ziem do Polski, akty prawne królów polskich.
Rzadkość występowania turów potwierdza Gulio Ruggieri (Nuncjusz Apostolski) w sprawozdaniu ze stanu Królestwa Polskiego złożonemu papieżowi Piusowi V w roku pańskim 1568: "Ale nie wypada mi przemilczeć o innym rodzaju żubrów, czyli turów różniących się od pierwszych, które mogą się zwać właściwie „dzikimi wołami”; te zaś są całkowicie podobne do gospodarskich wołów, z tą tylko różnicą, że bywają czarnej maści, bardzo rosłe, okrutne i nieposkromione. Widać je tylko w jednym mazowieckim lesie, gdzie przechowuje się ich kilka setek razem, a okoliczne wsie z rozkazu królewskiego mają o nich pilność. Zdaniem powszechnym, w tym tylko lesie żyć mogą, a wywiedzione stamtąd zdychają co rychłe".
Już od XIII w. na ziemiach polskich podejmowano działania związane z ochroną tura. Początkowo były one spowodowane chęcią zastrzeżenia polowań jedynie dla książąt i królów (pod groźbą znacznych kar, w tym kary śmierci) oraz posiadania wyjątkowego zwierzęcia będącego dumą narodową. Jak pisał Zygmunt III: „(…) to należy ad famam Regni, to znaczy – do sławy Królestwa“. Z czasem, aby gatunek przetrwał, ochrona stała się bezwzględną koniecznością. W 1288 roku w kodeksie dyplomatycznym książę Bolesław II płocki nadaje rycerzowi Pauleczowi wsie Karwowo i Nosarzewo z możliwością polowań na wszelkie zwierzęta poza turami. W 1359 r. książę mazowiecki Ziemowit zakazuje polowań na tury księżnej Wyszogrodu. W 1451 r. Władysław I przekazuje w dożywocie swojej żonie Annie Ziemię Sochaczewską z zastrzeżeniem, iż możliwość polowań na tury przypada jedynie jemu i jego męskim potomkom.
W XVI w., ze względu na krytyczny stan liczebności turów, ustanowiono swoistą służbę łowiecką, która miała m.in. za obowiązek: „(...) turów doglądać, siana z Jaktorowa od poddanych odbierać, a tym sianem w zimie tury opatrywać, liczbę turów znać i panu staroście [sochaczewskiemu] co kwartał oznajmiać (...)”. Poza dokarmianiem, zliczaniem zwierzyny, ochroną przed kłusownikami oraz zdawaniem raportów, „łowcy“ zaganiali z pomocą psów do pilnowanego stada oddalające się osobniki, a osierocone lub porzucone przez samice turzątka oddawano pod opiekę hodowlanym krowom.
Z lustracji z 1562 roku wynika, że działania ochronne nie były wystarczające, ze względu na prowadzoną ówcześnie intensywną gospodarkę rolną i leśną: „…puszczę bardzo napsowano, gajowniki biją, zwierz nie może mieć pokoju, stada krów i koni wypasają trawy, i dlatego, mówią łowcy, tury mało się mnożą“. W 1566 roku czytamy: „Około turów dali sprawę rewizorowie, że potrzebują lepszego chowania i opatrzenia na zimę, żeby nie dojeżdzali do ich stanowisk po drwa“.
Szesnastu łowców z rodzinami osadzonych zostało we wsi Kozłowice. W zamian za zajmowanie się turami, otrzymali od władcy ziemię pod uprawę, zwolnienie od płacenia podatków oraz odszkodowania za straty wyrządzone przez tury. Analogiczne przywileje królewskie uzyskali również chłopi ze wsi Jaktorów, którzy za obowiązek mieli: „łąki, których tam jest wiele, sprzątać dla turów, turom wozić siano do puszczy, kiedy im łowcy rozkażą“. Koszona z łąk trawa przechowywana była w specjalnie zbudowanych szopach. Nadzór nad pracą „łowców“ i chłopów jaktorowskich powierzono staroście sochaczewskiemu – Stanisławowi Radziejowskiemu - który przeprowadzał okresowe lustracje[6]. W zarządzeniu króla Zygmunta III Wazy z 1597 roku czytamy: (...) Skazujemy i znajdujemy, aby poddani wsi pomienionej, gdzie turowie bywają i pastwiska swoje albo stanowiska mają, bydła swego nie ganiali i trawy na pożytek swój nie kosili, gdyż ta wieś nie tak dalece dla dobytków ich, jako dla turów i takiego zwierza wczasów jest posadzona i wolnościami opatrzona. Starosta ma tego przestrzegać, aby puszcza nasza, gdzie tur przebywa, od poddanych przyrzeczonych pustoszona nie była; żeby turowie, zwierz nasz, mieli swe dawne stanowiska (...)“.
Według danych z prowadzonych wtedy inwentaryzacji, w 1557 roku liczbę turów szacowano na około 50 osobników[7], w 1564 roku na 38 osobników, a w 1599 roku na 24 osobniki. Po trzech latach nastąpił drastyczny spadek liczebności stada, pozostawiając przy życiu jedynie 4 tury (1 krowę i 3 byki). Ostatniego byka tura zabito w 1620 roku. W 1627 roku, w pobliżu miejscowości Jaktorów, padła ze starości (w wieku 30 lat) ostatnia żyjąca w Polsce - i zarazem na świecie - samica tura. Fakt ten upamiętnia pomnik postawiony w 1972 roku we wsi Jaktorów (woj. mazowieckie, pow. grodziski). Ma formę głazu narzutowego (o wadze 17 ton i obwodzie 850 cm) z zarysem głowy tura oraz polskim napisem: „TUR - Bos primigenius Bojanus, przodek bydła domowego, przeżył na terenie rezerwatu Puszczy Jaktorowskiej do roku 1627“.
Pomnik ostatniego tura w Jaktorowie. Fot. K. Nowak.
Wygląd
Wygląd tura odtworzony został na podstawie dawnej dokumentacji, zapisków, rysunków, figurek oraz w oparciu o istniejące stanowiska kopalne z zachowanymi szkieletami zwierząt. Posturą przypominał przedstawicieli dużych ras bydła domowego. Cechował go dymorfizm płciowy – samce były znacznie większe i potężniejsze od samic, posiadały też lepiej rozwinięte rogi. Długość ciała tura dochodziła do 3,2 m, wysokość w kłębie samic 1,65 m, a samców 1,90 m (osobniki żyjące na północy Europy były większe od tych występujących na południu). Ważył średnio 600-800 kg, choć zdarzały się okazy osiągające ponad tonę. Odznaczał się stosunkowo długimi nogami ułatwiającymi chodzenie po podmokłych terenach oraz umięśnioną, masywną sylwetką, w szczególności w przedniej części ciała. Rogi, jasno ubarwione, osiągały długość do 80 cm, średnicę do 20 cm i wagę do 14 kg. Odchodziły na boki i skierowane były w górę, ku przodowi i do środka[8]. Posiadały ostro zakończone, czarne końce. Sierść tura była gładka i lśniąca, z umaszczeniem brunatnoczarnym, z jasną pręgą biegnącą wzdłuż grzbietu oraz jasnym pyskiem i podbrzuszem. Cielęta i samice posiadały nieco jaśniejsze ubarwienie, niekiedy rude. Na głowie pomiędzy rogami znajdowała się kępa długiego, rudawego włosia, tzw. „turzy hyb“, „turzy czub“ lub „turzywicher“.
Siedliska występowania
Tur zamieszkiwał tereny leśne i łąkowe. W Polsce jego typowym siedliskiem stały się lasy liściaste i mieszane, tereny leśno-stepowe oraz leśno-łąkowe. W lustracjach województwa rawskiego z 1564 roku czytamy: "Jest przy tej wsi puszcza wielka, kędy turowie mieszkają często, która się sięga do puszczy Jaktorowskiej. Jest w tej puszczy dzrewno rozliczne i wielkie do budowania, do barci godne; jest sośnina wielka, dębina barzo wielka, jesienina, grabina, klenina, brześcina, olszyna, brzezina i insze drewno pospolite".
Tur wybierał obszary bardziej wilgotne, m.in. podmokłe łąki, olsy i bagna, żubr zaś – bardziej suche. Dzięki temu te dwa gatunki mogły występować „obok“ siebie, wzajemnie się akceptując. Tur, z racji swej dużej masy potrzebował dużej przestrzeni do życia. Niekiedy odwiedzał nawet pola uprawne, gdzie wyrządzał spore szkody; niszczył i zjadał zboże oraz stogi siana. Naukowcy szacują, że średnie zagęszczenie tura wynosiło około 5 osobników na 100 ha lasu.
Pożywienie i usposobienie
Tur należał, podobnie jak krowy, do typowych przeżuwaczy. Latem żywił się przede wszystkim trawami (m.in. turówką, potocznie znaną jako trawa żubrówka), turzycami, liśćmi i roślinnością zielną. Potrafił też zanurzać łeb w celu pozyskania roślinności wodnej. Jesienią chętnie jadł żołędzie. Zimą posilał się pędami oraz korą drzew i krzewów, wygrzebywał spod śniegu różne składniki ściółki. Od czasu jego nagłego spadku liczebności w Polsce był również dokarmiany sianem przez człowieka.
W upalne dni tur chował się w głębi puszczy, dopiero wieczorami i wczesnym rankiem wychodził na popas na polany i łąki. Żył w niewielkich, kilku-kilkunastoosobowych stadach, przewodzonych przez samicę (krowa alfa). Młode samce trzymały się przeważnie na uboczu, stare natomiast były samotnikami. Zimą, wrażliwe na mrozy turze stada powiększały się i spędzały noce w miejscach osłoniętych od wiatrów (głównie w lasach). Stado łączyło się wyraźnie z samcami na czas rui (sierpień-wrzesień), kiedy to dochodziło pomiędzy bykami do przeganiania się oraz ostrych, nieraz kończących się śmiercią walk. Ciąża u samic trwała około 9 miesięcy, a młode (przeważnie po 1 cielaku) wydawane były na świat każdego roku w maju-czerwcu. Krowy odłączały się od stada na czas porodu w poszukiwaniu bezpiecznego, spokojnego miejsca i powracały do niego z młodymi po około 20 dniach. Porzucone lub osierocone cielaki były zabierane przez łowców do gospodarstw, gdzie oddawano je pod opiekę domowym krowom. Niestety, młode przeważnie nie przeżywały w niewoli. Średnia długość życia tura wynosiła 15-20 lat, choć ostatnia żyjąca samica nadzorowana przez królewską służbę leśną dożyła 30 lat.
Tury cechowały się wyjątkowo agresywnym usposobieniem oraz ogromną siłą (potrafiły wyrwać drzewo z korzeniami). W zapiskach z XVI w. przyrodnik Antoni Schneeberger tak opisuje spotkania ludzi z turami: „Człowieka tur się nie boi, ani przed nim nie ucieka. Gdy ktoś pobudzi go krzykiem lub rzuceniem jakiegoś przedmiotu, staje na miejscu jak wryty, otwiera pysk i wydaje przeciągły głos, jakby się z człowieka naśmiewał… Jeśli tur pasie się lub stoi na drodze, należy go obejść lub jadąc wozem, wyminąć go, sam bowiem z drogi rzadko ustępuje. Tury ranione szaleją i są bardzo niebezpieczne ...”.
W „Najstarszym opisie Mazowsza Jędrzeja Święcickiego“ z 1634 roku czytamy: „Odznaczają się zaś tak wielką siłą, że z łatwością obalają na ziemię jeźdźca podniesionego na rogach“.
W przypadku ataku tura na człowieka, niektórzy pisarze zalecali „padanie plackiem na ziemię“. W ten sposób zwierzę traciło nas podobno ze swego pola widzenia i zaprzestawało walki.
Wrogowie
W czasach zlodowacenia, tury stawały się często ofiarami tygrysów szablastozębnych, lwów i niedźwiedzi jaskiniowych, które były w stanie powalić nawet dorosłego, potężnego byka.
W czasach historycznych tury nie miały wielu naturalnych wrogów. Na Bałkanach, Bliskim Wschodzi i Afryce jedynym zagrożeniem mogły być lwy. W Europie wilki i niedźwiedzie zagrażały jedynie młodym lub chorym osobnikom. Jędrzej Święcicki, który przebywał wielokrotnie na Mazowszu, pisze: „(…) Nieraz można było zauważyć, że jeden samiec tur odnosił zupełne zwycięstwo nad kilkoma wilkami, które wpierw powalił i stratował“.
Materiał kostny
Szczątki tura należą do znalezisk bardzo rzadkich, a odkryty materiał wykopaliskowy jest często niepełny. Niektóre muzea posiadają w zbiorach zrekonstruowane w całości szkielety zwierzęcia. Możemy je oglądać m.in.: w Niemczech (w Berlinie, Brunszwiku, Frankfurcie nad Menem, Jenie, Düsseldorfie, Erfurcie), Danii (w Kopenhadze), Szwecji (w Sztokholmie, Lund), Anglii (Cambridge) czy Belgii (Bruksela). Prawie cały szkielet tura i turzycy znajduje się też na Ukrainie w Kijowie.
Na terenie naszego kraju nie mamy kompletnego szkieletu tura. Zachowało się natomiast kilka prawie kompletnych czaszek. Możemy je oglądać chociażby w: Muzeum Leśnictwa w Gołuchowie (dobrze zachowana czaszka wraz z możdżeniami i pochwami rogowymi), Muzeum Przyrodniczym Uniwersytetu Wrocławskiego (czaszka z możdżeniami), Muzeum Prus Zachodnich w Kwidzynie (czaszka z możdżeniami i żuchwa), Muzeum Przyrodniczym Uniwersytetu Łódzkiego, Muzeum Wiedzy o Środowisku w Poznaniu, Muzeum Minerałów i Skamieniałości w Świętej Katarzynie. Szczątki tura zobaczymy również między innymi w: Muzeum Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, Muzeum Ewolucji Instytutu Paleobiologii w Warszawie, Muzeum Ziemi w Warszawie, Muzeum Historii Kielc, Muzeum Narodowym w Kielcach, Muzeum Przyrody Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt w Krakowie, Muzeum Regionalnym w Wolinie, Muzeum Geologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, Muzeum Północno-Mazowieckim w Łomży, Muzeum Przyrodniczym Świętokrzyskiego Parku Narodowego na Świętym Krzyżu.
Szczątki tura odnajdywane są często przypadkowo w korytach rzek przy okazji niskich stanów wody lub w trakcie prac melioracyjnych. W taki sposób wydobyto je między innymi z Narwi, Pilicy, Łupii, Warty, Obrzycy, Bugu czy Widawki. Zdarzały się również przypadki znalezienia fragmentów kości tura w Bałtyku, jeziorach, torfowiskach czy łąkach. Przykładem takiego znaleziska jest chociażby wydobyta z jeziora Sitno (powiat lipnowski) czaszka tura wraz z żuchwą, zębami i kilkoma kośćmi. Znalezisko przekazane zostało przez Waldemara Heyma do Muzeum Prus Zachodnich w Kwidzynie w 1943 roku.
W 1996 roku w Balcerowie (pod Skierniewicami) wykopano szczątki tura przy okazji prac melioracyjnych nad rzeką Łupią. Na znalezisko składały się czaszka zwierzęcia z możdżeniami wraz z 17 kośćmi (łopatką, kręgami, żebrami, kością krzyżową, biodrową, śródstopia i częścią miednicy) i 4 zębami. Szczątki te zostały podarowane przez Tadeusza Wójcika ówczesnej Dyrekcji Bolimowskiego Parku Krajobrazowego w Skierniewicach (dzisiejszy Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Łódzkiego - Oddział Bolimowskiego Parku Krajobrazowego). Specjaliści z Muzeum Ziemi Polskiej Akademii Nauk w Warszawie stwierdzili, że znaleziony szkielet należał do samca tura w wieku 17-18 lat, który prawdopodobnie ok. 10 tysięcy lat temu utopił się w bagnach. Miał około 2 metrów wysokości w kłębie, a rozstaw rogów powyżej 70 cm.
Czaszka tura w posiadaniu Oddziału Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Fot. K. Pira.
Na początku 2020 roku w Muzeum Historycznym Skierniewic wykonano replikę czaszki tura, na podstawie tej znajdującej się w siedzibie Oddziału Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Do złudzenia przypomina oryginał.
Dużo więcej informacji i ciekawostek o turze można przeczytać w broszurze "Tury - mieszkańcy pradawnych puszcz" wydanej przez Oddział Bolimowskiego Parku Krajobrazowego.
[1] Isnieją trudności w dokładnym określeniu północnego i południowego zasięgu występowania tura w części azjatyckiej ze względu na małą ilość zachowanych szczątków kostnych, ale też niejednoznacznego ich pochodzenia.
[2] Pozostałością po dawnych puszczach mazowieckich jest już tylko Bolimowski Park Krajobrazowy.
[3] Rogi były synonimem obfitości, oznaką męstwa i siły. Pito z nich często wino na ucztach i biesiadach. Z uwagi na symbolikę stały się także częścią herbów szlacheckich i rodowych czy zdobieniem hełmów wojowników germańskich.
[4] Rogi zwierząt pustorogich (takich jak bawoły, barany czy tury) były w przeszłości często wykorzystywane jako instrumenty sygnałowe w celach wojennych, myśliwskich i pasterskich. Służyły porozumiewaniu się i nawoływaniu na dalekie odległości. Specjalistami w grze na rogach byli trębacze. Z czasem rogi zwierzęce zastępowane były rogami drewnianymi oraz metalowymi.
[5] We wsi Wiskitki, na skraju Puszczy Wiskickiej, znajdował się dwór myśliwski, gdzie książęta mazowieccy linii płockiej chętnie przebywali.
[6] Od 1562 roku w całej Rzeczypospolitej istniał zwyczaj przeprowadzania co 5 lat lustracji majątku królewskiego w celu wyznaczenia dzierżawcom majątków kwarty (podatku) na utrzymanie wojska.
[7] W roku tym wiele turów padło po surowej zimie.
[8] Na podstawie analizy zachowanych czaszek z możdżeniami i rogami można stwierdzić, iż kształt rogów tura na rysunkach czy obrazach przeważnie różnił się od rzeczywistego. Artyści często przedstawiali rogi tura z ostrzami zawiniętymi na zewnątrz. Tymczasem rogi zwrócone były do wewnątrz, jak w przypadku współczesnej krowy.