Kopiec ziemny w Widawie

Klauzula informacyjna dot. przetwarzania danych osobowych na podstawie obowiązku prawnego ciążącego na administratorze. Szczegółowe informacje znajdują się w zakładce: Polityka prywatności.

P1080064

W zachodniej części Widawy w sąsiedztwie miejscowego Zespołu Szkół znajduje się naturalne wzgórze. Zwane jest „kurhanem” jednak wśród mieszkańców Widawy istnieje również druga nazwa tego miejsca – „kościółek”. Okazuje się, że ta nazwa nie jest używana bezpodstawnie, bowiem w przeszłości stał w tym miejscu kościół św. Wojciecha.


Pierwsze wzmianki o istnieniu drewnianej świątyni, której fundatorem był Jakub Łykowski pochodzą z kronik z 1590 roku. Podczas najazdu Szwedów w 1655 roku kościół został częściowo zniszczony. Mimo licznych uszkodzeń, mieszkańcy Widawy postanowili odbudować świątynię. Służyła im ona aż do roku 1802, kiedy to potężny pożar Widawy strawił większość zabudowań na terenie miejscowości – w tym również kościół św. Wojciecha. Jego pozostałości rozebrano w 1820 roku.

Na temat tego, co zawiera kopiec również istnieją różne teorie. Jednak badania archeologiczne prowadzone w 1988 roku przez ówczesne Biuro Dokumentacji Zabytków w Sieradzu wykazały, że kopiec nie jest kurhanem z okresu rzymskiego, a formą naturalną kryjącą ślady pochówków z XVIII wieku, najprawdopodobniej poepidemiologicznych. Kroniki zawierają informacje o licznych zarazach nawiedzających Widawę. Największe z nich to morowa zaraza z 1714 roku i epidemia cholery z roku 1852. Możliwe, że kopiec jest miejscem pochówku ludzi zmarłych w wyniku tych epidemii. W latach 30 – tych XX wieku wzgórze zostało zadrzewione, a do tego czasu było porośnięte rzadkimi gatunkami krzewów.

Kopiec został wpisany do rejestru zabytków dawnego województwa sieradzkiego pod numerem 258/A – „Kopiec Ziemny Widawa”.

Niewątpliwie na współczesnych mieszkańcach Widawy spoczywa obowiązek oddania szacunku i czci przodkom, których szczątki spoczywają wewnątrz tutejszego kopca. W ostatnich dniach miejsce to zostało ogrodzone i zyskało tablicę informacyjną.

E. Fraszczyńska